Związek – proza życia bez poezji

Partnerska relacja to marzenie wielu kobiet i mężczyzn. Zwykle rozumiana jest jako sprawiedliwy podział obowiązków, wzajemne wspieranie się, poczucie wspólnoty w prowadzeniu rodzinnych spraw. Wydaje się, że bardziej zwracamy uwagę na ten praktyczny aspekt, związany z ogarnianiem codzienności. Stąd partnerstwo to głównie równość i współdziałanie w związku, ze sprawiedliwym podziałem obowiązków i praw („ja sprzątam, a ty odwozisz dzieci”). Głównie o tym właśnie rozmawia się w rodzinnych domach. Ta tematyka jest najczęściej przedmiotem ustaleń i sporów, w kontekście partnerskiej relacji.

To wszystko sprawia, że w naszej kulturze związek przypomina bardziej umowę dwojga ludzi, rodzaj spółki, nastawionej na wspólne dążenie do określonych celów. Tym najważniejszym jest oczywiście stworzenie rodziny. I wszystko jest temu podporządkowane – zarabianie pieniędzy, zajmowanie się domem, dziećmi, ogarnianie wielu różnych rodzinnych tematów. Aspekt praktyczny, organizacyjny jawi się jako dominujący. Związek, małżeństwo jest jak organizacyjne przedsięwzięcie. Jak rodzaj biznesowego projektu, który wymaga stałego zaangażowania. Zawsze są wspólne cele – utrzymanie rodziny, opieka nad dziećmi, ich wychowanie, edukacja, itd. Te cele są głównym spoiwem związku.

Ponieważ, w naszej kulturze (zwłaszcza w Polsce) więź emocjonalna jest ostatnim czynnikiem, który łączy partnerów. Mam tu na myśli bliskość i otwartość emocjonalną. Nikt nas bowiem nie uczy relacji opartej na wspomnianych wartościach. Obserwowanie rodziców (których relacja jest dla nas głównym modelem związku) daje dwie podstawowe lekcje: pierwsza mówi, że związek to ciężka praca, ogarnianie bieżących spraw, poświęcanie się dla rodziny, wyrzeczenia, itd. a druga, że w związku nie ma miejsca na swobodne pokazywanie uczuć i emocji. Że związek to rodzaj logistycznego przedsięwzięcia z całą listą codziennych obowiązków (praca, zarabianie, odwożenie dzieci, wspólne odrabianie lekcji, aktywności pozaszkolne, itd.). Przedsięwzięcia, które dosyć szybko przybiera postać chłodnej rutyny, jak przy wykonywaniu nielubianej pracy, na którą rzekomo jesteśmy skazani. Nauczeni więc takiego podejścia powtarzamy lekcje z dzieciństwa, krocząc cały czas tymi samymi ścieżkami. Oczywiście wchodząc w dorosłość, mieliśmy nadzieję, że u nas będzie inaczej. To jednak tylko mrzonki. Nie znamy przecież innego wzorca, oprócz tego, który poznaliśmy w domu rodzinnym. Chcąc nie chcąc będziemy więc powtarzać doświadczenia naszych rodziców. Chyba że w końcu sobie to uświadomimy i zastanowimy się co dalej.

Wspomniany model relacji jest powszechny, wręcz dominujący. Tak żyje znaczna większość par. Brakuje w związkach czynnika emocjonalnego. Wspomnianej bliskości i otwartości. Dlatego relacje przypominają bardziej biznesowe projekty. I to naturalne, taki wzorzec większość z nas wynosi z domu. W tym też przekonanie, że tak już musi być, że takie jest życie, że każdy związek prędzej czy później staje się chłodną rutyną. Że co prawda na początku jest fajnie, jest uczucie, namiętność, ale przecież to nie może trwać wiecznie. Upływ czasu sprawia, że każdy związek musi się ostatecznie wypalić. Takie jest powszechne przekonanie.

Jednak to nie o czas tutaj chodzi. Nie on sprawia, że relacje „umierają”. To brak wspomnianego czynnika emocjonalnego. Brak bliskości i otwartości. Poniekąd każdy, pozbawiony ww. wartości związek prędzej czy później staje się rutynową relacją. Brak emocji i uczuć pozbawia każdą relację najmocniejszego spoiwa, jakim jest więź emocjonalna, a to ona jest warunkiem dobrego, żywego związku. Więź, którą nazwałbym partnerstwem emocjonalnym. Stan oparty na trzech elementach: swobodzie pokazywania emocji, braniu za nie odpowiedzialności oraz przyjmowaniu emocji partnera. Połączeni taką więzią partnerzy potrafią okazywać swoje uczucia, zarówno te pozytywne jak i negatywne, nie boją się swoich emocji. Przez to czują się ze sobą bezpiecznie, blisko i pełni zaufania. I gdy w związku dominuje tego typu postawa, można wówczas mówić o prawdziwym partnerstwie, o żywej wymianie, która wzbogaca relację. To jednak rzadkość. Nie potrafimy pokazywać uczuć i być akceptującym świadkiem emocji partnera. Przez to właśnie nasze związki przypominają bardziej organizacyjne przedsięwzięcia z rutynowym powtarzaniem codziennych czynności. Bez pasji, uczuć i ciekawości co przyniesie kolejny dzień. Ciekawe w tym wszystkim jest to, że opisaną rzeczywistość traktujemy jako coś normalnego. Nazywamy to prozą życia. Na poezję nie ma już miejsca.

fot. TranDuyet (pixabay)



Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *