Gdy choruje najbliższa mi osoba, myślę sobie, że…

Choroba i śmierć wywołują lęk, cierpienie i złość. W naszym odczuciu odbierają nam to co najcenniejsze.

Lęk przed chorobą i śmiercią towarzyszy nam już od dziecka. Co prawda chroni się najmłodszych przed kontaktem z chorymi i umierającymi nie mówiąc często o ich stanie, o tym, że cierpią, że mogą umrzeć. W szpitalu ogranicza się dzieciom dostęp do osoby chorej, żeby oszczędzić im przykrych widoków i związanych z tym przeżyć. To wszystko wywołuje jednak efekt odwrotny od zamierzonego. W ten sposób dzieci uczą się od dorosłych, że choroba i śmierć, to coś tajemniczego, o czym lepiej nie wiedzieć i na to nie patrzeć. Tak rodzi się lęk jak przed czymś nieznanym, tajemniczym i złym.

O śmierci się raczej nie rozmawia a jeśli już to tylko z poczuciem strachu, złości i niesprawiedliwości. Śmierć to paskudna kostucha, która wywołuje skrajne emocje. Przez wielu śmierć i choroba odbierana jest jako kara, dopust boży.

Opisane wyżej skojarzenia powodują ogromny lęk i cierpienie. Lęk, z którym tak trudno sobie poradzić. Lęk, który rozkłada nas na łopatki i paraliżuje. I nie ma się co dziwić, taki wizerunek śmierci i choroby jest powszechny w naszej kulturze.

Lęk przed śmiercią to lęk przed życiem. Jeśli boimy się doświadczać życia, z jego wszystkimi odcieniami – radością, smutkiem, cierpieniem, zdrowiem, chorobą, itd. to też boimy się śmierci. Skoro od najmłodszych lat towarzyszy nam przekonanie, że choroba i śmierć to takie straszne rzeczy, o których lepiej nie rozmawiać, lepiej nie widzieć i nie doświadczać, to naturalne, że w późniejszym czasie wywołują tyle lęku i cierpienia. Dlatego też nie lubimy szpitali i pogrzebów. Dlatego nie wiemy jak radzić sobie z bólem wywołanym chorobą czy śmiercią bliskich. Nie wiemy jak rozmawiać i pomagać osobom cierpiącym w tych sytuacjach. Zwykle czujemy wtedy zażenowanie i bezradność. Nikt nas przecież nie nauczył co robić.

Nie musi tak być. Myślę, że to co możemy zrobić, to po prostu otwierać się na życie takie jakie jest. Otwierać się na to co nas spotyka. Doświadczać życia i tego co przynosi. Choroba i śmierć to zjawiska naturalne, konsekwencja przemijania i zmienności w życiu. Dlatego dobrze byłoby o tym otwarcie rozmawiać, przyjmować i doświadczać.

Przyjmowanie tego co nas spotyka nie musi oznaczać bierności i bezwolnej akceptacji. Możemy przecież działać i robić wszystko żeby zmienić sytuację, która nam nie odpowiada. A gdy robimy to z pozycji otwartości i akceptacji a nie poczucia krzywdy, złości i niesprawiedliwości, wtedy nasze działanie ma inny wymiar. Nam jest przede wszystkim lepiej, nie czujemy się sparaliżowani lękiem i bezradnością. Mamy w sobie więcej siły i spokoju. Dzięki temu jesteśmy zdolni pomóc bliskim w potrzebie.

Choroba jest nieodłączną częścią zdrowia a śmierć nieodłączną częścią życia. Jedno nie istnieje bez drugiego. Gdyby nie choroba nie wiedzielibyśmy że jesteśmy zdrowi, gdyby nie śmierć nie wiedzieliśmy że żyjemy. Zrozumienie tego porządkuje wszystko. Wiem, że to cholernie trudne. Jednak bardzo praktyczne.



1 thought on “Gdy choruje najbliższa mi osoba, myślę sobie, że…”

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *