Współczesne męczennictwo

Potrzeba (granicząca z przymusem) kontrolowania własnego życia, ogarniania i pilnowania, żeby sprawy poszły jak należy, jest jedną z najbardziej męczących i unieszczęśliwiających. Przez nią bardzo komplikujemy sobie życie. Angażujemy się w sprawy, które później stają się ciężarem. Motywowani przez kulturowe wzorce podejmujemy działania, które rzekomo mają dać szczęście. Na przykład pęd za sukcesem czy założenie rodziny. Potem okazuje się, że to wcale nie spełnia naszych oczekiwań, że było bardziej podyktowane społeczną presją. Wpadamy więc w pułapkę ciężkiej pracy, wysiłku i wyrzeczeń. Poświęcamy się dla kariery i dla rodziny, cały czas licząc na uznanie otoczenia i wdzięczność bliskich. Swoją sytuację traktujemy bardzo poważnie, ciągle sfrustrowani i zalęknieni. To co robimy to rodzaj nowoczesnego męczeństwa, z którego nie zdajemy sobie nawet sprawy. Ponieważ nie przychodzi nam do głowy, że ta udręka, jest na własne życzenie. Sami to sobie robimy. A gdy ktoś sugeruje, że to wcale nie jest konieczne, że życie nie musi tak wyglądać, jesteśmy święcie oburzeni. Jakby chciał nam coś odebrać. Co to jest? Przywiązanie do cierpienia, poświęcenia i narzekania. Jesteśmy w tym mistrzami. Współcześni męczennicy codzienności. Jakby wolność, lekkość i zadowolenie z życia były rodzajem herezji. Motyw dźwigania własnego krzyża, którego źródłem jest religijny przekaz, jest mocno zakorzeniony w naszej zbiorowej świadomości, i to nie tylko wśród wierzących. To wręcz kulturowy pewnik, wyraz rzekomego zdrowego rozsądku, zgodnie z maksymą „muszę się starać, bo życie jest ciężkie”. Jednak jest takie tylko dlatego, że w to wierzymy. W ten właśnie sposób sami je komplikujemy. Również z powodu podskórnego przeświadczenia, że jesteśmy tu za karę. Stąd też ta męczeńska postawa.

fot. Daw8ID (pixabay)



Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *