Zmęczeni życiem
Życie to proces, który dzieje się spontanicznie. Jednak my z jakiegoś powodu nieustannie staramy się nim manipulować. Chcemy kontrolować coś co jest większe od nas. A to nie ma sensu a na dodatek jest bardzo męczące.
Nie ufamy życiu i sobie. Wydaje nam się, że życie potrzebuje naszej ingerencji, że sobie samo nie poradzi. Stąd megalomańska potrzeba wpływania na naturę i na drugiego człowieka. Nieustannie coś naprawiamy. Kontrolujemy przyrodę, grzebiemy w DNA, ciągle szukamy lepszej wersji siebie. To wszystko z braku zaufania, że życie jest właściwe takie jakie jest i próby przesadnego nim manipulowania są niepotrzebne, a wręcz groteskowe. Również niebezpieczne dla nas samych.
Potrzeba kontroli wypływa z koncepcyjnego umysłu, który stał się główną wyrocznią. W efekcie zagłuszyliśmy głosy naszego ciała i ducha. A nawet gdy je słyszymy to wydają się niewarte uwagi. Wobec „mądrości” umysłu są zbyt naiwne.
Pod wpływem umysłu bardziej polegamy na wyobrażeniu, jak życie ma wyglądać. Ważniejsze jest to, jak powinno być, a nie jak jest. Stąd zaprzeczamy temu, co dzieje się spontanicznie. Nie potrafimy zaufać naturalnemu procesowi, w którym na wszystko przychodzi czas. Jest czas działania, czas odpoczynku. Czas radości i czas smutku, kochania i obojętności. My jednak żyjemy według wymyślonego planu. Plan opiera się na nakazie i zakazie, na powinności. Wydaje nam się, że coś powinniśmy, nawet gdy tego naturalnie nie czujemy. Wszystko w zgodzie z wymyślonym planem. Powinniśmy być dobrzy, powinniśmy kochać, powinniśmy coś robić. Gdy jest inaczej, złościmy się na siebie i mamy poczucie winy.
Zaburzyliśmy naturalne procesy naszych emocji i uczuć. Wszystko zaczyna się od tłumienia spontanicznych odruchów. W dzieciństwie uczy się nas blokować ekspresję, radość, złość, smutek, itp. W konsekwencji nie potrafimy przeżywać tego co jest w nas bo właściwie nie wiemy co czujemy. Manipulujemy swoimi emocjami zamiast je autentycznie czuć. Na siłę wzbudzamy radość kiedy trzeba, smutek kiedy wypada no i miłość, bo przecież trzeba kochać. Oczywiście w zgodzie z wymyślonym planem. To ostatecznie prowadzi do rozregulowania naszego mechanizmu emocjonalno-uczuciowego. Wszystko dzieje się na opak. Z jednej strony blokujemy naturalne odruchy by z drugiej wymuszać uczucia i zachowania, na które nie mamy ochoty. A przecież prawdziwą wartość mają te, które są spontaniczne a nie manipulowane. To co wymuszone jest ciężkie i niewiele znaczy.
Opisane wyżej zmagania wywołują wiele rozczarowań, depresji i nerwic. Pozbawiają energii. Stąd jesteśmy zmęczeni życiem. Nie może być inaczej, skoro to co robimy na co dzień jest sprzeczne z naturalnym stanem rzeczy. Żyjemy w iluzji, że wysiłek i kontrola są lepsze niż wolność i spontaniczność.