Miłość w cieniu
„I znów poszedł biedaczysko, po szerokim szukać świecie tego, co jest bardzo blisko”, Kornel Makuszyński „120 przygód Koziołka Matołka”
Każdy kto otarł się o psychologię zna pojęcie „cienia”. To nasza wyparta, nieświadoma część, której nie chcemy zobaczyć. Widzimy ją tylko na zewnątrz, w drugim człowieku, przez mechanizm zwany projekcją. W cieniu mogą być cechy, które uznajemy za złe. Zwykle rozpoznajemy je reagując irytacją na to co widzimy w innej osobie. Gdy przykładowo złości nas w kimś brak tolerancji, to jest to informacja, że w naszym cieniu jest właśnie ta cecha, jednak nie chcemy jej zobaczyć w sobie.
Wyparte są nie tylko cechy negatywne. W cieniu może się bowiem znaleźć to co uznajemy za dobre. Jeśli, dla przykładu, podziwiamy kogoś, że jest dobry, szczodry, itd., i mamy przez to poczucie, że jest lepszy, to znaczy to tyle, że te cechy są również w nas, jednak z jakiegoś powodu jesteśmy na nie zamknięci. W cieniu może być też miłość i jak pokazuje życie, dotyczy to większości z nas. To stan, w którym nie potrafimy siebie kochać, i żyjemy z przekonaniem, że miłość jest tylko na zewnątrz, i że tylko tam można ją znaleźć. Dlatego projektujemy ją na innych ludzi, oczekujemy od nich, że będą nas kochać, od ich uczucia uzależniamy własne szczęście. To właśnie efekt wyparcia własnej miłości, umieszczenia jej poza świadomością. W ten sposób nasze życie staje się nieustannym poszukiwaniem czegoś, co cały czas jest pod ręką.