Kij i marchewka na bycie dobrym
Zasady moralne czy religijne to sztuczna motywacja dla tych, którzy nie mają w sobie naturalnej empatii i życzliwości. Taki kij i marchewka, żeby być dobrym dla innych. Bo bez kary – piekła dla wierzących albo społecznego odrzucenia, bądź nagrody – nieba dla wierzących albo społecznego uznania, się nie da. Skąd jednak brak tej empatii? Z tych samych przyczyn, dla których sztucznie próbujemy ją w sobie wzbudzić. Właśnie przez zasady moralne. Zostały stworzone z powodu nieufności do naszej ludzkiej natury. Do tego co w niej rzekomo grzeszne i niebezpieczne. Dlatego trzeba ją nieustannie kontrolować, wypierać, naprawiać. Kierując się właśnie nakazami i zakazami moralnymi. Przynosi to jednak efekt odwrotny od zamierzonego. Ponieważ wskutek narzucenia wspomnianych zasad, negujemy swoją naturę. Co prawda chcemy tylko odrzucić tą „grzeszną” część jednak to wpływa na całość. Gdyż nasza natura jest jak jeden organizm. Niepodzielna. Blokowanie więc tego co w naszym przekonaniu jest złe dotyczy również tego co uznajemy za dobre. To jak przysłowiowe wylanie dziecka z kąpielą. Przez to więc zostaliśmy odcięci od naturalnej empatii i serdeczności. Od stanu, z którym rodzi się każde dziecko.
Dochodzi więc do osobliwego zjawiska. Zmuszamy się do bycia dobrymi korzystając z narzuconych zasady moralnych czy religijnych. A wszystko dlatego, że te same zasady odcięły nas wcześniej od tego co w nas przyrodzone – od naturalnej, niewymuszonej, spontanicznej życzliwości. Człowiek wkręca więc sam siebie. Najpierw tłumi swoje naturalne odruchy a potem je wymusza, zaprzęgając do tego moralny system kar i nagród. Swoisty paradoks.
fot. jarmoluk (pixabay)