Wolimy konflikt od porozumienia

Nam Polakom bliżej do energii konfliktu niż porozumienia. Co prawda nasza racjonalna część podpowiada, że warto rozmawiać i dogadywać się, jednak część emocjonalna woli konfrontację. Konflikt jest ciekawszy, żywy, spektakularny. Nie wartościuję tego, stwierdzam fakt. Zresztą sam obserwuję u siebie podobne podejście. I nieważne, że konflikt jest destrukcyjny i z praktycznego punktu widzenia przynosi więcej szkód. My i tak wolimy się kłócić. Bliżej nam do walki, postawienia na swoim, często kosztem nerwów, zdrowia i pieniędzy. Szczególnie widać to w sądach czy w polityce. Moje wieloletnie doświadczenie prawnicze pokazało mi, że tak jest. Nasz system usług prawniczych opiera się w dużej części na konflikcie. Polacy lubią się sądzić. Co prawda wprowadzona instytucja mediacji powoli zyskuje na popularności, jednak w porównaniu z innymi krajami współczynnik spraw zakończonych ugodą jest nadal niski.

My Polacy skłonność do konfliktu mamy w genach. Do pewnego stopnia jesteśmy nawet uzależnieni od emocji kreowanych przez spór. Nic dziwnego, nasze doświadczenia historyczne tak nas ukształtowały. Historia Polski to pasmo walk, o wolność, o rację, o majątek. Większość wielkich spraw w historii naszego kraju było załatwianych w konflikcie przez walkę. Polak potrafi walczyć i nawet zginąć za sprawę. Trudniej jest mu rozmawiać i rozwiązywać problemy w drodze porozumienia i budowania.

Udział w konflikcie jest też ciekawszy estetycznie i wizerunkowo. Ładniej wygląda walka niż żmudna praca dla porozumienia. Lepiej się ogląda husarię czy ułanów w akcji niż siedzących przy stole mediatorów. Lepiej się wspomina wielkie bitwy, zatargi niż nudne rozmowy. Poza tym jest w nas mocne przekonanie, że z przeciwnikami nie ma sensu rozmawiać, że próba zrozumienia ich punktu widzenia to naiwność i marnowanie czasu. Najlepiej załatwić problem siłowo. Raz na zawsze.

Nie inaczej jest w obecnej sytuacji politycznej. W mediach, na facebooku większą popularnością cieszą się emocjonalne komentarze. Przeważa krytyka, obrażanie, wyśmiewanie. Fajnie się pisze i czyta tego typu teksty. To takie żywe, pełne energii. Natomiast głosy umiarkowane, namawiające do spokoju, wyrozumiałości, itd. już nie są tak atrakcyjne.

W jednym ze swoich wywiadów prof. Bogdan de Barbaro wyraził pogląd, że Polsce przydałby się psychoterapeuta. Coś w tym jest. Symbolicznego. Nie dlatego, że jesteśmy wariatami. Dlatego, że potrzebujemy się nauczyć jak radzić sobie z trudnymi emocjami i jak szukać użytecznych rozwiązań. Dzięki temu łatwiej byłoby nam słuchać, rozmawiać i współpracować.



Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *