Żyj jakbyś grał w filmie
W procesie poszerzania świadomości, przychodzi taki moment, że zaczynamy się sami blokować w wyrażaniu tego co czujemy. Zazwyczaj to efekt odkrycia, że to co przeżywamy w relacji z innymi jest projekcją własnego wnętrza. Uświadamiamy sobie na przykład, że nasza złość na czyjeś zachowanie jest odbiciem złości na własną wypartą część. Co więcej, odkrywamy też, że wszyscy jesteśmy połączeni i tworzymy jeden wielki, zróżnicowany organizm, zwany wszechświatem. Innymi słowy, wszyscy w takim samym stopniu współtworzymy to co się dzieje, zarówno w życiu prywatnym jak i globalnie. Trudno więc z taką świadomością mieć teraz pretensje do innych, których wcześniej obwinialiśmy za nasze kłopoty czy cierpienia. Skoro jesteśmy połączeni, każdy jako część większej całości, to walka z drugim człowiekiem jest w rzeczywistości zmaganiem się z samym sobą. Wydaje się to być więc bez sensu.
Jednak powyższe odkrycia bynajmniej nie uwalniają nas od dotychczasowych reakcji, trudnych emocji, i od nawykowego kierowania ich przeciwko innym. Świadomość bycia połączonym wywołuje wręcz dodatkową frustrację. Z powodu poczucia tkwienia w paradoksie. Bo przecież zewnętrzna rzeczywistość, (ludzie, zjawiska, itd.), z którą mamy potrzebę się konfrontować jest jednocześnie częścią nas samych. Ten osobliwy stan wywołuje więc poczucie tkwienia w sytuacji, w której nie ma dobrego rozwiązania. To jak bycie w pułapce.
Jednak jest w tym wszystkim pewne pocieszenie. Bo innym ważnym odkryciem w procesie samorozwoju jest też uświadomienie sobie, że życie to iluzja, że to co się dzieje nie jest do końca rzeczywiste i w pełni poznawalne, że jest złudzeniem, wytworem naszego umysłu. Co więcej, słowo „iluzja” wywodzi się od łacińskiego „ludere”, które oznacza „zabawę” bądź „bawić się”. Również w tradycji wschodniej (np. w hinduizmie czy buddyzmie) rzeczywistość opisuje się w podobny sposób. Określa się ją słowem „maja”, co oznacza namacalną i mentalną rzeczywistość, która absorbuje uwagę ludzi i innych istot, po to, żeby ukryć przed nimi prawdę na temat ich boskiej tożsamości. „Maja” to również magia, czy też magiczna kreatywna siła, tworząca tą złudną rzeczywistość.
Co z tego wszystkiego wynika? Otóż to, że nasze życie, świat, który postrzegamy, można traktować jak zabawę, grę, czy też opowieść, w której uczestniczymy. Dlatego nie musisz traktować swojej egzystencji tak bardzo poważnie. Po prostu baw się tym co się dzieje, tym co cię spotyka. Tak jak aktor, który gra w filmie. On uczestniczy w historii, która nie jest prawdziwa. Z jednej strony, przeżywa w niej wszystko to co zwykle dzieje się w życiu, czyli radość, smutek, lęk czy złość, i jednocześnie wie że to tylko gra. Tak samo ty, przeżywaj to co się pojawia, wszystkie emocje, uczucia, myśli, niezależnie od tego tego czy są dobre czy złe. One po prostu są twoim doświadczeniem, takim czy innym, są częścią opowieści, której jesteś jednym z bohaterów. Ale też jesteś jednym z jej współtwórców. Ponieważ, jak odkryłeś już wcześniej, jesteś częścią większej całości i przez to masz na nią jakiś wpływ.
Dlatego przeżywając swoje życie możesz patrzeć na nie jak na opowieść, film, czy zabawę. To sposób na to, żeby poradzić sobie ze wspomnianym paradoksem, czyli poczuciem, że jesteś zarówno aktywnym twórcą swojego życia jak i jego biernym uczestnikiem. Po prostu żyj, doświadczaj i baw się, ze świadomością, że to co się dzieje, jest jak przedstawienie w teatrze, bo prawdziwe życie i tak rozgrywa się za kulisami.
fot. superformosa (pixabay)