Życie jako praca i zadanie do wykonania
Staliśmy się „zadaniowcami”. We wszystkim. Nasze życie przepełnia praca, zadania do wykonania i cele do osiągnięcia. Lista jest długa a tworzy się ją od dziecka. Najpierw szkoła, aktywności poza szkolne, zdobywanie wiedzy i umiejętności. Potem oczywiście studia, szukanie dobrego zawodu no i założenie rodziny. Przy wszystkim co robiliśmy i robimy musi być zadanie i cel – gdy się uczymy są to oceny, świadectwa, dyplomy, w pracy są wyniki i pieniądze a w domu porządek i dobrobyt. Nie wyobrażamy sobie, że może być inaczej. Podejmowanie aktywności dla niej samej i dla przyjemności jest rzadkością. Zwykle musi być jakiś cel i towarzyszący mu wysiłek.
Odpoczynek również jest celowy. Odpoczywamy głownie po to, żeby mieć siłę do dalszej pracy i kolejnych zadań. Żeby na chwilę zrobić sobie przerwę i zaraz wrócić do życia w pośpiechu i wysiłku.
Celowość i zadania towarzyszą też na ścieżce samorozwoju. Zaczynamy terapię, chodzimy na jogę bądź na warsztaty rozwojowe z intencją zatrzymania się, zdystansowania. I tutaj niespodzianka. Chcieliśmy odmiany a okazuje się, że wpadamy w podobny kierat jak w życiu codziennym. Co bowiem robimy? Pracujemy. Z emocjami, z ciałem, ze świadomością. Już samo słowo warsztat wiele mówi (wg słownika PWN to pomieszczenie wyposażone w urządzenia i narzędzia do wykonywania określonych prac, najczęściej rzemieślniczych). Idziemy więc na warsztat rozwojowy, żeby popracować. Na psychoterapii przepracowujemy traumy z dzieciństwa, relacje z matką i ojcem, z partnerem. Na jodze pracujemy z ciałem a na medytacji z umysłem. Robimy to wszystko, żeby osiągnąć nowy cel – naprawić siebie i swoje życie. Mamy więc nowe zadania i nowe cele.
Nie neguje opisanych zjawisk. Ludzie zawsze potrzebowali emocjonalnego wsparcia. Człowiek też ma ciągłą potrzebę rozwijania się i samodoskonalenia. Ciekawe jest jednak to, że w przestrzeni duchowej, emocjonalnej i naszego życia wewnętrznego używamy pojęć ze świata produkcji i konsumpcji. Cel, zadania, sukces to przecież hasła typowe dla zachodniego stylu życia, nastawionego na zysk i konsumpcję. Okazuje się, że stan spokoju emocjonalnego czy dobrego samopoczucia stają się takim samym celem jak sukces finansowy czy zawodowy. Emocjonalny dobrostan wymaga więc dodatkowej pracy i wysiłku. To powszechny przekaz. O „pracy” z emocjami, z ciałem, o pracy nad związkiem można przeczytać niemal we wszystkich poradnikach psychologicznych i rozwojowych.
I co teraz? Nic. Możemy robić wszystko co do tej pory. Pracować, rozwijać się, realizować swoje cele, itd. To jest ok. Jednocześnie może warto się czasem zastanowić, czy naprawdę tego chcemy? Czy nasze życie wymaga aż tyle wysiłku? Może wystarczy trochę więcej dystansu, luzu i poczucia humoru? Może życie nie jest po to, żeby się zmagać w ciągłym dążeniu do czegoś. Może bardziej chodzi o to, żeby mieć dobrą zabawę w tym co robimy?