Twoja wolność sprawia mi ból

niezależność„Największym obciążeniem, które spada na barki dziecka jest nieprzeżyte życie jego rodziców.” Carl Jung

Nasze dorosłe życie jest powtórzeniem doświadczeń z dzieciństwa. To czego nauczono nas w domu rodzinnym staje się matrycą, która kształtuje naszą postawę w późniejszym okresie. Jest zbiorem wyuczonych wzorców, które dominują w naszym życiu. Zwykle bez świadomości, że tak jest.

I jednym z najmniej uświadomionych schematów jest podejście do wolności. Bardzo trudno być wolnym w naszej kulturze. I piszę o tym w kontekście relacji i zwykłej codzienności. Mamy wszelkie powody, żeby unikać wolności, bać się jej, czuć do niej niechęć, wręcz wyrzuty sumienia. Wspomniane nastawienie kształtowane jest w rodzinnym domu. Tam dostajemy przekaz, że wolność jest niebezpieczna i krzywdząca. Wszystko wiąże się z lękami rodziców w związku z procesem dorastania dziecka, jego oddzielania się i niezależności. Rodzice mają z tym ogromny kłopot. Nie chcą go wypuścić, dać mu swobody. Dlatego swoim zachowaniem często utrudniają dziecku dążenie do samodzielności. Myślą, że to dla jego dobra, po to żeby je chronić. Jednak przynosi to efekt odwrotny od zamierzonego. Uczy bowiem lęku przed życiem, niezaradności i przede wszystkim niechęci do wolności.

Przejawem wspomnianej postawy rodziców są następujące hasła, często przez nich powtarzane:
„Nie odchodź za daleko, żeby ci się coś nie stało”
„I gdzieś ty poszedł? Tak się o ciebie martwiłam!”
„Lepiej zostań w domu, wolę cię mieć na oku”
„Nie możesz tego zrobić, to bez sensu!”
„Martwię się o ciebie, jak ty sobie sam poradzisz?”
„Nie wyjeżdżaj, nigdzie ci nie będzie tak dobrze jak u mamy”
„Pamiętaj, zadzwoń jak tylko będziesz na miejscu. Inaczej będę się martwić”
„On/ona nie jest dla ciebie”

To tylko kilka przykładów zwrotów, często słyszanych od naszych rodziców. Tak pojmują wychowanie. Wypełnia je przesadna opiekuńczość, kontrola i lęk. Nie zdają sobie sprawy, że taka postawa uczy niesamodzielności, bycia zależnym oraz mocno warunkuje postrzeganie wolności. Ponieważ, wspomniane hasła i inne podobne, wyrabiają w nas przekonanie, że wolność, w kontekście relacji, jest czymś złym. Że może krzywdzić drugiego człowieka. Wszystko przez reakcje rodziców, pełne lęku, zmartwień, również złości, z powodu naszego oddalania się od nich. W ten sposób nieświadomie zaszczepiają w nas odruch poczucia winy w związku z potrzebą bycia niezależnym i wolnym. Przez to wolność kojarzy nam się z wyrządzaniem krzywdy.

Jak napisałem na początku, nasze dorosłe życie jest powtórzeniem doświadczeń z dzieciństwa. To czego nauczono nas w domu rodzinnym stanie się dominującym schematem. Dlatego dorosłe związki, w kontekście wolności, są bardzo podobne do relacji z rodzicami. Też jest kontrola i martwienie się z jednej strony i poczucie ograniczonej swobody po drugiej. I oczywiście wyrzuty sumienia zawsze gdy chcemy zaspokoić potrzebę wolności. Podane wyżej hasła wygłaszane przez rodziców, w identycznej lub podobnej treści, słyszymy też od naszych partnerów/ki. Historia się więc powtarza. Znowu ktoś stara się nas ograniczać, martwi się o nas i przeżywa różne lęki związane z naszą nieobecnością i niezależnością. Typowym tego wyrazem są sceny zazdrości. To powtórka z przeszłości, gdyż rodzice też byli o nas zazdrośni, choć nie okazywali tego w tak otwarty sposób. Jednak powszechnie wiadomo, że matki wyczulone są na punkcie partnerek swoich synów a ojcowie z nieufnością podchodzą do mężczyzn, z którymi spotykają się ich córki. To wszystko właśnie z powodu zazdrości i lęku, że ktoś „zabierze” im ich ukochane dziecko. Taki sam lęk przeżywają partnerzy w relacjach. Wszystko się więc powtarza.

Powyższy schemat postrzegania wolności w związku, dobitnie daje znać w przypadku rozstania. Wiadomo przecież, że decyzja o zerwaniu relacji traktowana jest jak największa „zbrodnia”. Ktoś kto odchodzi musi się skonfrontować z całym zestawem zarzutów, które wywołują wielkie poczucie winy. Słyszy wtedy, że jest egoistą, że łamie komuś serce, sprawia ból, itd. W tym momencie poczucie, że wolność krzywdzi drugą osobę jest najmocniejsze. To co się dzieje to znowu echa z przeszłości. Każda taka sytuacja jest na poziomie emocjonalnym powtórką doświadczeń z rodzicami. Dzięki temu mamy okazję uświadomić sobie co przeżywali i jak wielka była w nich niezgoda na to, że ich własne dziecko odchodzi z domu rodzinnego. Widać to wyraźnie gdy obserwujemy dramat opuszczonego partnera. Jego emocje są odbiciem stanu psychicznego rodziców, którzy nie byli w stanie świadomie przeżyć żałoby po odejściu dzieci. Dlatego czynili tyle starań, by opóźnić ten nieuchronny fakt. Między innymi przez ograniczanie ich wolności i zaszczepianie przekonania, że ich niezależność sprawia ból.

I teraz to wszystko powtarza się w dorosłym życiu, z czego zwykle nie zdajemy sobie sprawy. Wydaje nam się, że jesteśmy wolni, niezależni i przede wszystkim dojrzali. Jednak to co robimy to nieświadome odgrywanie ról z przeszłości, według schematu „dziecko-rodzic”. Przez to nasze relacje nie są ani dojrzałe ani partnerskie. I powyższy schemat będzie trwał tak długo dopóki sobie tego wreszcie nie uświadomimy. Dopóki nie odkryjemy, że cały czas powielamy wzorce zachowań wyniesione z rodzinnego domu.

Fot. elementus (pixabay)



Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *