Seksualność, narodowe tabu

seksualnośćZacznę od kleru, jednak to nie jest kolejny krytyczny tekst o księżach. Oni są tylko częścią oraz przejawem czegoś głębszego i powszechnego. Czegoś co dotyczy nas wszystkich.

Księża to dość specyficzna grupa społeczna. To mężczyźni, żyjący w celibacie, wypierający własną seksualność, którzy jednocześnie roszczą sobie prawo do zajmowania się tematem relacji damsko-męskich i intymnego pożycia. Dość osobliwe zjawisko. To tak jakby osoba, której nie pozwolono jeść czereśni miała przekonanie, że może arbitralnie wypowiadać się o ich smaku, efektach ich spożycia, czy ewentualnej ich niestrawności. Ciekawe jest to, że powyższe zjawisko panuje od wieków, i że przez tak długi czas dla większości społeczeństw wydawało się to normalne (szczególnie w Polsce). Stąd powyższy stan był więc przez większość akceptowany. Innymi słowy, współtworzony. To intrygujące, że w tak ważnym i wrażliwym temacie, jakim jest ludzka seksualność i związane z nią emocje, tyle do powiedzenia mają mężczyźni, którzy od tej sfery są kompletnie odcięci. Co więcej, mają o niej negatywne zdanie.

To co się działo i co trwa nadal (ale też się zmienia), jest przede wszystkim informacją o nas wszystkich. Jest przejawem powszechnej ignorancji i lęków w temacie seksu i emocji. To sfera tabu, od wieków wypierana i zaklinana. Nie dziwne więc, że wypowiadają się o niej właśnie krytyczni ignoranci, i że znajdują posłuch. Jednak to wszystko jest zarówno przyczyną jak i efektem opisywanego stanu. Wszyscy to współtworzymy. Ponieważ mamy ogromny problem z własną seksualnością i powiązanymi emocjami. Nie możemy o niej swobodnie mówić, przeżywać, wyrażać, tyle w nas blokad, lęków i poczucia winy. Często traktujemy swoje seksualne potrzeby i myśli jako coś złego, wręcz zboczonego. Jednocześnie, ten stan wydaje się być czymś normalnym, podobnie jak to, że pouczają nas wspomniani, seksualni amatorzy. Normalne wydaje się to, że seks jest czymś złym, wstydliwym, wywołującym tyle pomieszania i trudnych uczuć. Żyjemy z tym od wieków i traktujemy jako stały element naszej egzystencji. Nie zdając sobie sprawy, że przez to bardzo komplikujemy sobie życie. Wypieramy bowiem coś, co jest nieodłączną częścią naszej natury. A to co wypierane i tak musi znaleźć swoje ujście. Dlatego gdy blokujemy swoją seksualną energię, ona często przejmuje nad nami kontrolę. Pod postacią uzależnienia (seksoholizm), tzw. dewiacji, i przestępstw na tle seksualnym.

Ten seksualny negatywizm sprawia, że żyjemy w swego rodzaju podziemiu, jakby zakazanej strefie. W tajemnicy zaspokajamy swoje potrzeby, oglądamy filmy erotyczne, zdarza się, że rejestrujemy się na erotycznych portalach randkowych. Robimy to z poczuciem zawstydzenia i w lęku, że ktoś się o tym dowie. Ukrywamy swoje seksualne preferencje, upodobania, itd. Wszystko co robimy w tej sferze otoczone jest zasłoną lęku i poczucia, że robimy coś niewłaściwego. Towarzyszy temu specyficzna zmowa milczenia i wstydu. I nawet gdy jesteśmy wyzwoleni, to jest w tym często rodzaj przesady, nieświadomego seksualnego buntu, prowokacji. To jednak tylko, równie skrajna, odwrotna strona wcześniejszego poczucia seksualnego stłamszenia. Nie ma w tym balansu i wewnętrznej harmonii.

I tak sobie żyjemy, w przekonaniu, że to względnie normalne. To jednak nic innego jak rodzaj samoodrzucenia. Odrzucamy bowiem część własnej natury, która po pierwsze daje nam przyjemność, rozkosz, i po drugie dzięki niej możemy dawać nowe życie. A my nie wiedzieć czemu, wstydzimy się otwarcie z niej w pełni korzystać. Z energii, która jest tak pozytywna i kreatywna. Która jest źródłem naszej radości i żywotności. Źródłem naszego życia. I to negatywne nastawienie pokazuje, że de facto negujemy własne człowieczeństwo. Intrygujące, gdyż to tak jakby zaprzeczać, że świeci słońce.

Jednocześnie, w tym całym seksualnym negatywizmie jest też obłędna, przewrotna logika, która wywołuje wzajemnie sprzeczne efekty. Z jednej strony bowiem, wmawia się nam, że seks jest czymś niewłaściwym, wywołując wspomniane wyżej lęki i wstyd. Jednak robi się to w tak przesadny sposób, że chcąc nie chcąc, przynosi to również skutek odwrotny. Bo w efekcie seks staje się dla nas przez to zbyt ważny. Gdyż nasza ludzka natura jest dość przekorna i lubi się buntować. Na wszelką presję reagujemy z taką samą siłą. Przez to więc w reakcji na przesadny, antyseksualny rygoryzm reagujemy równie przesadnie. Nasze zainteresowanie tą sferą staje się wprost proporcjonalne do wszelkich prób zniechęcenia nas do niej. Stąd m. in. tak wielka popularność pornografii, i wszelkich usług erotycznych. Wiadomo przecież, że zakazany owoc smakuje najlepiej. Ponieważ walka z seksualnością jest w rzeczywistości odwrotną stroną zainteresowania tą sferą. Dlatego ci wszyscy, którzy ją piętnują, tak na prawdę dają wyraz wypartej i ukrytej fascynacji, do której nie mogą się przecież otwarcie przyznać. W efekcie to co się dzieje, jest swoistym błędnym kołem. Im większa bowiem krytyka seksualności tym większe nią ukryte zainteresowanie. Przesada rodzi przesadę.

fot. stanvpetersen (pixabay)



Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *