Jestem dezerterem

„Jesteśmy na wojnie z wirusem” – usłyszane w mediach

Jeśli to co się obecnie dzieje nazwać wojną to ja wybieram być dezerterem. Ja osobiście nie jestem na żadnej wojnie. Ja z nikim/niczym już nie chcę walczyć. Wystarczy mi wcześniejsze czterdzieści kilka lat walki i to na różnych frontach. Ponieważ retoryka wojenna przesiąknęła moje życie. Do niedawna cały czas walczyłem: z własną naturą, bo rzekomo była zła oraz z wszelkimi przeciwnościami losu. Ciągła walka – przeciwko czemuś (choroby, ludzie i inne zagrożenia) i o coś (pieniądze, uznanie, miłość). Wmówiono mi, że bez zmagań się nie obejdzie – „życie jest ciężkie, musisz walczyć”. W końcu zrozumiałem, że to rodzaj obłędu. Przestałem więc walczyć. W pewnym sensie się poddałem. Teraz wiem, że to dobre poddanie. Dzięki temu poznałem nowy smak życia, jego nowy urok. Już bez walki. Zrozumiałem więc, że można inaczej. Że potrzeba walki, to zaszczepiona iluzja. To przesąd, wynikający z braku zaufania. Do wszystkiego. Zwłaszcza do tego czego nie widać i nie można zrozumieć.

Potrzeba walki z wirusem wynika z wyimaginowanego lęku. Lęku, którego źródłem jest brak zaufania. Do siebie, życia, do natury. Wirus jest też projekcją tego czego boimy się w nas samych, naszej rzekomo grzesznej natury.



Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *