Im bliżej tym straszniej

Potrzeba bliskości jest wprost proporcjonalna do lęku przed nią. Dlatego im bliżej jesteśmy w relacji tym bardziej ten lęk się odzywa. My jednak nie umiemy go przeżywać i okazywać, dlatego nie zdajemy sobie sprawy, że to on może być głównym hamulcem w relacji. Bo na logikę wydaje się to być absurdalne, że przeżywamy taki lęk wobec bliskiej osoby. Przecież świadomie chcemy być bliżej kogoś kogo kochamy. Czego tu się więc bać?

Jak zwykle źródła tkwią w przeszłości. Im więcej w naszym dziecięcym życiu psychicznych zranień, tym większy w nas nieuświadomiony strach przed bliskością. Ponieważ kojarzymy go właśnie z relacją z bliskimi, na przykład z matką, ojcem, czy inną osobą, która się nami opiekowała. Przez to musieliśmy zbudować w sobie psychiczny pancerz, który ma chronić przed kolejnymi zranieniami. W związku z powyższym będąc w związku odczuwamy dwie przeciwstawne potrzeby, jedna bliskości a druga ochrony. Miarą jednej jest wielkość tej drugiej, i odwrotnie. Dlatego, gdy się zbliżamy natychmiast odzywa się lęk. Nasza nieświadomość pamięta, że często czuliśmy się krzywdzeni właśnie przez bliskie osoby, bądź też nie dostaliśmy od nich wsparcia, gdy było potrzebne. Stąd wspomniana reakcja.

I nie zdając sobie sprawy z tego co się faktycznie dzieje, często odpuszczamy dalsze zbliżanie się. Nasze relacje stają się wtedy „letnie”, na dystans. Albo są też bardzo burzliwe i zmienne, po chwilach czułości i spokoju następuje gwałtowny zwrot i dochodzi do konfliktu. A potem znowu zbliżenie i sielanka. I tak w kółko. W końcu nie wytrzymujemy i zrywamy relację. Wydaje nam się, że to już nie ma sensu, że się nie uda. Obwiniamy za to drugą stronę, albo uważamy, że sami nie nadajemy się do związku. Często też oba sposoby myślenia idą w parze.

Napisałem na początku, że nie umiemy przeżywać lęku przed bliskością i okazywać go. Dlatego nie zdajemy sobie sprawy, że to on utrudnia nam kontakt. Jak więc rozpoznać ten lęk, co może świadczyć, że się odezwał?

Otóż, chodzi o wszelkie wywołane w relacji sytuacje, które prowadzą do zranień, wzajemnego odrzucenia czy co najmniej dystansu. Czyli nieporozumienia, kłótnie, wzajemne obwinianie czy żale. Za tym właśnie może stać lęk przed bliskością. Bardzo często odzywa się w momentach, kiedy w relacji jest naprawdę dobrze. Kiedy przeżywamy miłe chwile z partnerem, gdy dzieje się coś co nas zbliża. Wtedy właśnie uruchamia się nieświadomy lęk, że skoro jest tak blisko to zaraz może stać się coś przykrego. I dzieje się tutaj coś w rodzaju błędnego koła. Otóż, pomni przykrych doświadczeń z przeszłości, kiedy to czuliśmy się ranieni przez bliskie osoby, teraz nieświadomie sami wywołujemy sytuacje, które mają nam te doświadczenia przypomnieć. Żeby przeżyć je na nowo, po to by znowu poczuć lęk przed bliskością. Ponieważ bardzo dobrze go znamy. Dlatego gdy w naszej relacji dobrze się dzieje, mamy nieświadomą potrzebę żeby znowu poczuć strach. Przez to prowokujemy sytuacje, które psują dotychczasowy spokój. To oczywiście wydaje się być niedorzeczne z logicznego punktu widzenia. Jednak mówimy o sferze emocjonalnej. A tutaj obowiązują inne zasady. Głównie przyzwyczajenie do tego co znane i lęk przed tym co nieznane, nawet jeśli jest dla nas dobre i bezpieczne. Dlatego gdy jest miło w relacji, my zaczynamy się tego bać, jako czegoś nowego, nieznanego i prowokujemy sytuacje, żeby poczuć znowu przykre emocje z dzieciństwa.

I zrozumienie tego co się faktycznie dzieje, jest szansą na zmianę. Zrozumienie, że to co przeżywamy jest naturalne. W tym sensie, że jest naturalną konsekwencją doświadczeń z przeszłości. Dlatego w każdym momencie gdy jest coraz bliżej, i gdy zaczynamy to psuć, możemy sobie pomyśleć, że właśnie odzywa się wspomniany lęk i nasza zraniona część. I z tą świadomością zawsze możemy porozmawiać z partnerem czy partnerką o tym co się właśnie dzieje, co może być źródłem zaistniałej sytuacji. Wtedy możliwe będzie stopniowe godzenie obu wspomnianych potrzeb, bliskości i ochrony. Aż do momentu, kiedy poczujemy, że bliskość nie musi być już zagrażająca. Oczywiście sama świadomość tego co się dzieje oraz rozmowy z bliską osobą mogą nie wystarczyć. Wtedy należy rozważyć pomoc terapeuty.

fot. pasja1000 (pixabay)



Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *